Dziś napiszę kilka słów na temat ostatniego weekendu, który spędziłam na wieczorze panieńskim mojej siostry:-) Przygotowań było sporo, ale chyba było warto, bo przyszła panna młoda była naprawdę zadowolona! Szczegóły w dalszej części posta...
Przede wszystkim stwierdziłyśmy, że zamiast oblatanych rogów, kokardek i welonu założymy sobie toczki. Wielbiłam ten pomysł od samego początku!!! ♥ Dzięki temu wyróżniałyśmy się w klubie i każdy wiedział, że jesteśmy jedną ekipą! Kapelusiki zakupiłyśmy na Allegro, a biały toczek na opasce wykonałam własnoręcznie.
Oczywiście nie obeszło się bez sesji zdjęciowej w mieszkaniu!
Na początek zorganizowałyśmy siostrze podchody. Była przerażona, kiedy dowiedziała się, że musi dotrzeć do klubu sama, nie wiedząc dokładnie gdzie się spotykamy. Z pomocą przychodziły smsy, które wskazały drogę do odpowiedniego miejsca. Na szczęście siostra pamięta jeszcze kto jest autorem Balladyny (kierowała się w stronę Alei Juliusza Słowackiego), wie, że na ulicy Długiej w Krakowie jest pełno salonów z sukniami ślubnymi... Przyjaciółki znają ją dobrze, więc wiedziały, że wzmianka o bracie skieruje jej kroki w ulicę Sławkowską:-) Potem trąbka - czyli Kościół Mariacki... Rebus przysłany mmsem rozwiązała w mig i tym samym skręciła w uliczkę za Empikiem. Potem jeszcze dwa zadania matematyczne - skręcenie w ulicę, której nazwa utworzona jest ze zbioru liter {S,R,L,A,T,K,O} - i żeby nasza matematyczka nie miała za łatwo - musiała wziąć pod uwagę permutacje z powtórzeniami;-) Na koniec szybkie równanie kwadratowe, którego dodatni pierwiastek wskazywał numer budynku, w którym cierpliwie na nią czekałyśmy - klub Baccarat.
Jeśli chodzi o sam klub, to myślę, że jest godny polecenia na tego typu imprezy. Loża, którą wybrałyśmy, była swego rodzaju pokoikiem, w którym mogłyśmy poszaleć we własnym gronie. To na pewno nadało imprezie indywidualny charakter. Kiedy nachodziła nas ochota na rozruszanie kości, wychodziłyśmy śmiało na parkiet. Nie ukrywam, że było bardzo tłoczno, ale taki jest urok imprezowania w dużym mieście, które ŻYJE nocą. W klubie odbywały się przynajmniej dwa różne wieczory kawalerskie, a w związku z dużą ilością przekąsek (o których za chwilę) na brak nowych znajomości żadna z nas nie narzekała. Polecam więc gorąco organizację panieńskiego w Baccaracie. Jedyny minus to chyba ceny na barze, ale przecież jak się szlachta bawi to na koszta nie patrzy;p
Jeśli chodzi o sam klub, to myślę, że jest godny polecenia na tego typu imprezy. Loża, którą wybrałyśmy, była swego rodzaju pokoikiem, w którym mogłyśmy poszaleć we własnym gronie. To na pewno nadało imprezie indywidualny charakter. Kiedy nachodziła nas ochota na rozruszanie kości, wychodziłyśmy śmiało na parkiet. Nie ukrywam, że było bardzo tłoczno, ale taki jest urok imprezowania w dużym mieście, które ŻYJE nocą. W klubie odbywały się przynajmniej dwa różne wieczory kawalerskie, a w związku z dużą ilością przekąsek (o których za chwilę) na brak nowych znajomości żadna z nas nie narzekała. Polecam więc gorąco organizację panieńskiego w Baccaracie. Jedyny minus to chyba ceny na barze, ale przecież jak się szlachta bawi to na koszta nie patrzy;p
W czasie kiedy siostra wysilała się na myślenie, spacerując ulicami Krakowa, my przygotowałyśmy naszą lożę. Klub pozwala na wniesienie jedzenia, więc nie mogło zabraknąć koreczków, krakersów, mini kebabów i oczywiście słodkich muffinek! A że niektóre z nas są kulinarnie uzdolnione podjęły się przygotowania tego wszystkiego!:-) Porozkładałyśmy wszystko, powiesiłyśmy balony z zadaniami dla panny młodej i podpisałyśmy się na certyfikacie ukończenia wieczoru panieńskiego (niestety został w klubie);p
Siostra trafiła do nas niezwykle szybko i mogłyśmy rozpocząć wspólną zabawę:-) Co jakiś czas czekało ją zadanie z balonika. Prezent się spodobał:-) A przy serii pytań na temat narzeczonego okazywała czasem niemałe zdziwienie. No cóż... nie każdego dnia dowiadujesz się, że Twój facet chciał być Hulkiem;p
Tak dobrze się bawiłyśmy, że zapomniałyśmy o upływającym czasie. Obsługa niestety zamykała lokal, ale na rynku w Krakowie tuż przed 5 rano było naprawdę sporo ludzi. Dla nas impreza mogłaby nadal trwać:-)
Wieczór się udał i na pewno będziemy go bardzo dobrze wspominać. Na brak dobrej zabawy nie narzekałyśmy i chyba częściej musimy robić takie "babskie" wypady :-)
super sprawozdanie, sie mnie podoba i nie widzialam tych fot ! :))) jak pieknie wygladala w ogole nasza loza :)
OdpowiedzUsuńDzięki, nad wszystkim czuwała Gośka ;)
Usuńwidać że rewelacyjnie się bawiłyście ! :))))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! Jestem na etapie organizowania wieczoru mojej siostry... i to dla mnie duża inspiracja. Bardzo spodobały mi się Wasze nakrycia głowy - czerwone. Czy moge prosić o ich nazwe do wyszukania na allegro? Czy można gdzieś kupić taki dyplom "wieczór panieński" w antyramie jak u Was na stole??
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Justyna
Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę na allegro "kapelusik", dla ułatwienia dodaje link: http://allegro.pl/kapelusik-dama-kapelusz-wieszor-panienski-alp0gp-i3432504830.html. Dyplom drukowała koleżanka na swoim komputerze, wydaje mi się, że sama go stworzyła, ale pewności nie mam. Antyrama też od niej :)
UsuńDziękuję! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tymi dodatkami! Faktycznie rogi czy kokardki są mocno oklepane, a takie toczki i kapelusiki zupełnie oryginalne! Nadały bardzo fajnego smaczku waszej stylizacji i takiego spójnego charakteru. Podchody na wieczór panieński? Pierwszy raz o czymś takim czytam! Zupełnie odjechany i wręcz fantastyczny pomysł! Mina Młodej musiała być bezcenna :-) Świetna fotorelacja! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOd razu widać ze wieczór panieński był udany ;)
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam zdjęcia to wiedziałam ze udał wam się wieczór panienski ;)
OdpowiedzUsuń